Aktualizacje 2007-2008 - Koniówka

FESTIVAL
Przejdź do treści
Projekt
Bogusław Zięba

Aktualizacje 2007-2008

Aktualizacje - rozdziały
Aktualizacje 2007-2008
Dzwonnica
Niewyobrażalny fakt dla każdego mieszkańca Koniówki stał się realny: symbol wioski 10 maja 2008 roku stanął w płomieniach! Wiekowa dzwonnica, która towarzyszyła mieszkańcom prawie od początku dziejów, w przeciągu kilku chwil zamieniła się w zgliszcza. Nie pomogła też szybka reakcja mieszkańców, którzy w tym czasie zgromadzeni byli o krok od wydarzenia, po przeciwnej stronie drogi, w remizie strażackiej.

Zniszczenia
Pożar wznieciła prawdopodobnie świeczka pozostawiona w dniu poprzednim po nabożeństwie. Podmuchy powietrza roznieciły ogień, a przeciąg pędzący ku górze wąskiej budowli dokończył dzieła. Wprawdzie ugaszona dzwonnica trzymała się własnej konstrukcji, ale po pierwszych oględzinach stwierdzono kompletne zniszczenia ścian, ołtarza i dzwonu na wieży budowli.
Rada Odnowy Zabytku
W bardzo szybkim tempie utworzono radę odnowy zabytku i podjęto decyzję wpłaty po 100 złotych od rodziny na ten cel, a prace ruszyły kilka dni później. Najpierw usunięto zgliszcza i uprzątnięto plac pod nową budowę. Fundamenty zostały przesunięte nieco do tyłu z myślą o małym tarasie z ławkami na miejscu starej dzwonnicy. Następnie rozpoczęto stawianie nowej konstrukcji, która w całości przy pomocy dźwigu ustawiona i zabezpieczona została na nowej wylewce. Kolejne czynności upiększały smukłą sylwetkę konstrukcji i przywracały jej dawne kształty. Dzieło uwieńczone zostało dachem z gontów i krzyżem w najwyższym miejscu budowli. Na przełomie czerwca i lipca Jan Maryniarczyk z Witowa i oraz Józef i Ryszard Grela z Załucznego wykonywali prace kamieniarskie przy podmurówce i na tarasie przed dzwonnicą.Należało teraz czekać na dostarczenie wyposażenia i wykonanie elementów dekoracyjnych. Malowania obrazu podjęła się Anna Maryniarczyk z Cichego, nowy dzwon zawieszono 17 lipca, a figurki Matki Boskiej darowane przez Marię Gromską i Grażynę Żegleń stanęły po obu stronach ołtarzyka wykonanego przez Józefa Habernego (Bryjoka). W przyszłości mniejsza figurka zostanie w dzwonnicy, natomiast większa znajdzie swoje miejsce na remizie strażackiej. W październiku p. Franciszek Gruszka z Chochołowa (elektryk) doprowadził prąd do dzwonnicy.

Odbudowa
Dzień 19 października 2008 roku to dla Koniówki historyczne wydarzenie - poświecenie nowej - odbudowanej dzwonnicy.
Najpierw po raz pierwszy usłyszeliśmy głos nowego dzwonu. O godzinie 14-tej odbyła się uroczysta Msza św. przy dzwonnicy, którą odprawiali księża: ks. Władysław Kos i proboszcz naszej Parafii ks. Stanisław Syc. W tej wspaniałej uroczystości wzięła udział niemal cała Koniówka i zaproszeni goście na czele z wójtem naszej czarnodunajeckiej gminy Józefem Babiczem.
Pod koniec Mszy św. ks. proboszcz dokonał poświęcenia kaplicy, obrazu i dzwonnicy oraz pobłogosławił wszystkich mieszkańców Koniówki. Cała uroczystość poświęcenia dzwonnicy została uwieczniona przez kamery i aparaty fotograficzne. Na zakończenie wszyscy zostali zaproszeni na herbatę do remizy OSP.

Tygodnik Podhalański
W Tygodniku Podhalańskim z dnia 30 października 2008 r. ukazał się artykuł z uroczystości poświęcenia nowej dzwonnicy w dniu 19.10.2008:
Dzwonnica w Koniówce stała od niepamiętnych czasów. Postawiona pierwotnie w centrum wsi, służyła mieszkańcom w sposób jej przewidziany: oznajmiała biciem dzwonu o wydarzeniach doniosłych i ważnych dla wsi, ostrzegała przed zagrożeniami i niebezpieczeństwem, a donośny głos dzwonu miał moc rozganiania burzowych chmur i strzegł zabudowania przed piorunami. Sam dzwon pochodził ponoć z Lourdes z Fancji, o czym mają świadczyć napisy na kielichu. Z biegiem lat zmieniało się przeznaczenie dzwonnicy, podobnie jak jej lokalizacja. Ostatecznie stanęła na terenie prywatnym, ale przy głównej drodze, naprzeciwko remizy OSP. Pełniła także rolę kaplicy – tutaj zbierali się mieszkańcy na majówki czy Różaniec.Z biegiem lat stan drewnianej budowli ulegał pogorszeniu. W tym roku mieszkańcy Koniówki przymierzali się do do remontu dzwonnicy. Zaczęto gromadzić już drewno, by wymienić stare poszycie. Los jednak zmienił plany mieszkańców: 10 maja dzwonnica spłonęła w pożarze, kataklizmu nie wytrzymał również wiekowy dzwon. Zaplanowane prace remontowe z konieczności zamieniono na odbudowę. Siłami miejscowych – i nie tylko – cieśli udało sią odbudować dzwonnicę. W jej szczycie zawisł też nowy, odlany w Przemyślu dzwon. Wszystko było możliwe dzięki ofiarności mieszkańców, pomocy rodaków ze Stanów Zjednoczonych i zbiórek kół Związku Podhalan Podczerwone i Chochołów. W niedzielę 19 października obok dzwonnicy odprawiono uroczystą liturgię, którą celebrował ks. Stanisław Syc, proboszcz parafii Chochołów, oraz ks. Władysław Kos, poprzednik obecnego proboszcza. W uroczystości wzięli udział mieszkańcy Koniówki i goście, a wśród nich wójt gminy Józef Babicz. Nie mogło zabraknąć strażaków z ich pocztem sztandarowym. Na zakończenie liturgii ks. Stanisław Syc dokonał aktu poświęcenia nowej dzwonnicy.

Zofia Zięba, Koniówka 20.10.2008
Remiza
Od stycznia do maja 2008 roku trwały prace wewnątrz remizy OSP w Koniówce. Terminy prac ustawione zostały na początek roku z poślizgiem do wiosny. Ustalono, że jest to najlepszy okres do remontu, bo praca na gospodarstwach jest wtedy mniej zajmująca. Poza tym, początek roku jest najlepszą porą by uzyskać i zagospodarować środki uzyskane z zapomogi, bez której prace przy rozbudowie nie mogły by ruszyć.

Po remoncie
Sala dolna obecnie to sala balowa, w której znajduje się szereg pucharów zdobytych na różnych zawodach strażackich. To sala reprezentacyjna, w której odbywają się zebrania wiejskie i strażackie oraz wybory. Z tej sali wyprowadzono schody na górę, gdzie zrobiono drugą dużą salę - jadalnię oraz wiele innych pomieszczeń: trzy łazienki (z prysznicem i umywalką), kuchnię z zapleczem (na pieczywo, wódkę i chłodnię), osobne zejście z kuchni na dół i inne pomieszczenia, a wszystkie ponumerowane. Nad salą- jadalnią wiszą piękne lampy. Są też osobne wejścia na strych i wieżę. W osobnym pomieszczeniu będzie urządzona wystawa-galeria z pamiątkami rozbitego samolotu amerykańskiego w 1944 roku w Koniówce. Koniówka jest dumna ze swojej Remizy.

Tygodnik Podhalański
W Tygodniku Podhalańskim z dnia 30 października 2008 r. ukazał się artykuł z uroczystości poświęcenia nowej Sali w remizie OSP w dniu 19.10.2008:
Drugie ważne wydarzenie miało miejsce bezpośrednio po spotkaniu modlitewnym obok dzwonnicy, już w budynku remizy OSP. Tam od stycznia do maja tego roku trwały intensywne prace remontowe, dzięki którym budynek nabrał zupełnie nowych cech funkcjonalnych. Dotychczasowa jedyna sala, tak zwana sala dolna, to obecnie sala balowa, w której znalazło się także miejsce na ekspozycję bogatego zbioru pucharów, zdobytych przez miejscowych ochotników na różnych zawodach strażackich.
Jest to także wiejska sala reprezentacyjna, w której odbywają się zebrania wiejskie i strażackie oraz różnego rodzaju referenda i wybory. Z tej właśnie sali wyprowadzono drewniane schody na górę, gdzie zrobiono drugą dużą salę – jadalnię oraz wiele dodatkowych pomieszczeń: trzy łazienki z ubikacjami, prysznicami i umywalkami, kuchnię z zapleczem, osobne zejście z kuchni na dół oraz kilka innych pomieszczeń. W jednym z nich będzie urządzona wystawa elementów ocalałych z amerykańskiego samolotu, który został uszkodzony i w efekcie rozbił się w 1944 roku w Koniówce. Zadbano również o osobne wejście na strych i wieżę. Tym razem aktu poświęcenia dokonał ks. Władysław Kos, długoletni proboszcz parafii Chochołów, obecnie rezydujący w tej miejscowości. Gospodarze, czyli strażacy ochotnicy, zaprosili gości do zastawionych stołów, przy których rozpoczęły się zwyczajowe posiady. Trudno się dziwić zadowoleniu i radości zgromadzonych, zwłaszcza mieszkańców Koniówki, skoro w krótkim czasie udało się wykonać dwie poważne inwestycje, z których wieś może być dumna.

Zofia Zięba, Koniówka 30.09.2008
Rzeka 2008
Nieustanne opady deszczu przez kilka dni po 20-m lipca spowodowały ogromną w skutkach powódź na Podhalu. Nawet w 1997 roku, gdy woda zalała pół Polski, żywioł nie wyrządził na Podhalu tylu strat.A zaczęło się w Zakopanem i Tatrach wielkimi opadami deszczu (oberwanie chmury). Wezbrały górskie potoki, szybko zamieniając się w rwące rzeki. W Zakopanem był prawdziwy potop. Woda z ogromną siłą niszczyła wszystko na swojej drodze. Straż Pożarna bez przerwy wzywana była do podtopień piwnic i domów.

Wielgo woda
Wszystkie jednostki pracowały z pełnym poświeceniem przy zabezpieczeniu wałów, wypompowywaniu wody z domów i piwnic, ratowaniu i dobytku ewakuowaniu ludzi w czasie powodzi.
Straż Pożarna bez przerwy wzywana była do walki z coraz groźniejszym żywiołem. Podobnie było na Harendzie, w Poroninie, Murzalsichlu, na Krzeptówkach, w Witowie i Chochołowie (stąd ewakuowano obóz survivalowy, który rozłożony był nad potokiem).
W Koniówce, obserwując poczynania wody w górze Dunajca obawiano się również najgorszego, ale w miarę dobrze uregulowane koryto potoku nie dopuściło do większych strat. Woda wyrządziła największe zniszczenia brzegu rzeki przy nowo powstałej elektrowni wodnej tworząc wielki zator z naniesionych kamieni przy wlocie wody do elektrowni.W galerii zamieściłam kilka zdjęć powodzi w roku 2008.

Zofia Zięba, Koniówka 30.07.2008
Od Be Do Zet
Poniżej zamieszczona jest okładka książki dla dzieci pt. „Od Be Do Zet”, ISBN: 9780979702143, której autorem jest mój syn Bogusław Zięba, a ilustratorem mój wnuk Maksymilian Żegleń. Książka wydana została w Chicago, USA i na razie do nabycia jest na witrynach internetowych amazon.com i bezpośrednio u wydawcy pod DSP Book Publishing. Książkę można też zamówić u mnie lub u syna, ale związane jest to z dłuższym oczekiwaniem, ponieważ przesyłka pojedynczych egzemplarzy nie jest opłacalna i najlepiej jest złożyć grupowe zamówienie.

Fragment tekstu
To miała być jego druga szkoła. Tydzień temu, Bartosz Finkowski przyjechał z rodziną do wielkiego miasta. Ojciec dostał ciekawą pracę i jak wszystko potoczy się dobrze, zostaną tu na dłużej. Chłopak miał nadzieję, że tak będzie, bo nie chciał po raz kolejny przeprowadzać się do innego miejsca. Naprawdę dostał w kość, przenosząc swoje rzeczy, najpierw do ogromnej ciężarówki, a potem do nowego domu. Miał dziesięć lat, jasne, krótko przystrzyżone włosy, prosty, odziedziczony po mamie i lekko zadarty nos, na którym opierały się okrągłe okulary.
Dziś przypadał pierwszy dzień września. Bartosz siedział na tylnym siedzeniu trzyletniej limuzyny. Obok niego, młodsza siostra kleiła nos do szyby wpatrzona w migające przed oczami domy.
Jak ten czas leci, pomyślał i przyjrzał się mniejszej o głowę dziewczynce. Klara miała siedem lat, podłużną twarz, proste blond włosy i czarne oczy. Miała chodzić do tej samej szkoły i być może dla niej było to większe przeżycie, niż dla Bartosza. Chociaż... co ona może wiedzieć na ten temat, gdy do tej pory chodziła tylko do przedszkola.
Tata, Maciej, zwolnił przed skrzyżowaniem włączając kierunkowskaz.
- Jesteśmy na miejscu... – powiedział do żony i zredukował bieg.
Sylwia Finkowska, mama Bartosza, dała znak głową, że rozpoznaje miejsce i uśmiechnęła się łagodnie.
Bartosz wyjrzał znowu przez szybę.
Dzień zapowiadał się ładnie. Słonko uśmiechało się jeszcze z letnim entuzjazmem. Wszystko wskazywało na to, że tak pozostanie do późna.
Za bramą widoczny był obszerny dziedziniec. Budynek szkoły robił ogromne wrażenie. Patrzył na nich wielkimi oknami zza wysokiego parkanu, a w miarę zbliżania stawał się coraz większy. Do środka prowadziła droga, która zaraz za ogrodzeniem zamieniała się w olbrzymie rondo. Samochody mogły jechać tylko w jedną stronę z bardzo małą prędkością. Rondo otaczał trawnik, na którym miejscami rosły niskie, iglaste drzewa.
Gdy Finkowski zaparkował limuzynę, Klara pierwsza otworzyła drzwi.
- Ale duże podwórko! – krzyknęła z zachwytem.
- Klara! – ostrzegał ją tata – uważaj na drogę i nie deptaj trawnika!
Zdaniem Bartosza ojciec zbyt głośno ostrzegał Klarę. Zupełnie jakby chciał zwrócić na siebie uwagę, a poza tym Bartosz nie wiedział, dlaczego Klara nie może deptać trawy.
Maciej Finkowski odprowadził wzrokiem córkę i zatrzasnął drzwi samochodu. Ubrany był w jasny, dopasowany garnitur i koszulę w kraty niebiesko beżowe. Zgodnie z krzykiem ostatniej mody rozpiął ją szeroko pod szyją. Szczególnie dziś chciał dobrze wyglądać i poprosił żonę, żeby pomogła mu wybrać garderobę. Pozna nowych ludzi i warto się zaraz na początku dobrze zaprezentować.
Nikt do tej pory nie spojrzał na niego. Nawet, gdy podniósł głos ostrzegając córkę.
Bartosz nie zwracał już więcej uwagi na przedstawienie ojca. Teraz jego wzrok przyciągały mury szkoły. Miał dziwne odczucie, że wewnątrz kryje się jakaś tajemnica. W mieście jest dużo budynków, które widzi się codziennie i wszystkie mają podobne ściany, okna i drzwi... Dlaczego akurat ten dom przyciąga tak mocno jego wzrok?
Zastanawiał się.
Może dlatego, że szkoła jest na odludziu i widzi ją po raz pierwszy... Może dlatego, że dom piął się samotnie w górę i z daleka można go było już dojrzeć... A może tylko dlatego, że wysokie mury rzucały mistyczny cień na ziemię...
Nie mógł się zdecydować.
Ten dom krył na pewno w sobie jakąś tajemnicę, ale to było coś innego... Co to mogło być?.. Pytał sam siebie i przyglądał się wysokim ścianom. Przeliczył rzędy okien. Było ich pięć. Na ostatnim piętrze zauważył, że jedno było uchylone, a na parapecie ktoś niebezpiecznie się wychylał.
Przerwał rozważania.
- Tata!
- Słucham...
- Popatrz tam... – pokazał na ostatnie piętro.
- Wysoki dom, prawda? –Finkowski podniósł głowę i ręką osłonił oczy od słonka.
Mama obeszła samochód dookoła i zatrzymała się obok.
- Nie! Zobaczcie, to okno u góry... – Bartosz pociągnął matkę za rękaw – tam ktoś siedzi i zaraz wypadnie!
Sylwia Finkowska założyła okulary przeciwsłoneczne.
- Gdzie? Nie widzę nikogo...
Jej długie włosy pod wpływem ruchu głowy do tyłu, wydłużyły się i sięgały teraz prawie do pasa. Opierały się na letnim, beżowym płaszczu. Pani Finkowska była typowym zmarzluchem i ubierała się zawsze cieplej niż inni, tym bardziej, że ostatnie dni sierpnia przynosiły już pierwsze chłody. Płaszcz przepasany miała w połowie tak, by zaznaczyć głęboką talię. Dwa białe kołnierzyki, a także beżowe trzewiki na wysokich obcasach uzupełniały całość.
- U samej góry... Popatrz dokładniej! – Bartosz dziwił się, że rodzice nie mogą dojrzeć postaci na parapecie – o... rusza się! Chyba zwariował... Teraz staje na samej krawędzi!
- Bartosz! – matka z niepokojem popatrzyła na syna – Co ci jest? Tam nie ma nikogo... Chodź do mnie! Może jesteś chory?
Złapała go za głowę i sprawdziła czoło. Było chłodne, chociaż zachowywał się dziwnie. Przypomniała sobie, że już kiedyś był w takim stanie, ale wtedy był chory...
Mówił wówczas o rzeczach niezrozumiałych i niewidzialnych... Typowe oznaki gorączki. Patrzyła mu wtedy w oczy, trzymając go za ręce, a on jej nie zauważał. Próbowała z nim rozmawiać, uspokajała go i mierzyła temperaturę, ale nic nie pomagało. Odnosiła wrażenie, że patrzył przez nią na wylot. Przez jakiś czas był w innym świecie... aż nagle wszystko minęło samo od siebie. Może teraz będzie podobnie...
Bartosz, jak na ironię, wyrwał jej się z rąk z wrzaskiem.
- On spada! – rzucił się pędem w stronę ściany.
Maciej Finkowski nie wiedział, co o tym sądzić. Nikogo na oknie nie widział, nikt też nie spadał na ziemię, ale chcąc nie chcąc ruszył za synem.
Bartosz przebiegł jeszcze kilkanaście metrów i zahamował, zostawiając ślady na ziemi.
- Nie ma go... – wyszeptał i zaraz dodał – rozpłynął się...
- Zdawało ci się... – ojciec dobiegł do niego – chodź, musimy już iść do środka.
- Nie rozumiem... On zniknął... – Bartosz mówił teraz do ojca –najpierw spadał... a potem się rozpłynął... Jak to możliwe?
- Ja nie widziałem nikogo – zapewnił go ojciec – możesz mi wierzyć...
- Myślałem, że to wariat a on... – chłopak pokręcił z niedowierzaniem głową – on po prostu leciał i... wyparował...
- Lepiej będzie jak już pójdziemy... – Maciej Finkowski powiedział zatroskanym głosem i wziął syna za rękę.
Uspokajał raczej sam siebie. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że z chłopcem może dziać się coś niedobrego. Do tej pory nie przytrafiło się nic podobnego. Może ma to związek z dojrzewaniem, myślał wracając do czekających przed wejściem córki i żony.
Bartosz dał się prowadzić grzecznie, jak baranek. Raz tylko obejrzał się do tyłu, ale już nic nie zauważył. Za chwilę dołączyli do mamy i siostry. Rodzice wymienili zatroskane spojrzenia i wszyscy podeszli do drzwi.
- Klara widziałaś?
Bartosz szukał jeszcze potwierdzenia u siostry, ale chyba źle trafił, bo ona nie wiedziała, o co mu chodzi. Całość odbyła się za szybko, by mogła powiedzieć, co właściwie zaszło. Miała przecież dopiero siedem lat. Zastanowiła się jednak i szybko znalazła wyjście z sytuacji.
- A może to duchy? – zasłoniła twarz rękami.
- Klara, duchów nie ma... – uspokoiła ją mama – a Bartoszowi się przywidziało.
- A Kasperek? – czarne oczka patrzyły ze strachem na matkę.
- Tylko w telewizji... Przecież wiesz... – Sylwia Finkowska czule poprawiła jej proste blond włosy – i na pewno nie w biały dzień.
Ojciec otworzył duże, oszklone drzwi i weszli do środka budynku. Przywitał ich bardzo wysoki mężczyzna. Klara najpierw pomyślała, że z powodzeniem mogłaby przejść pomiędzy jego nogami, ale gdy popatrzył na nią prawie z pod sufitu, złapała mamę mocniej za rękę. Bartosz zmierzył granatowe ogrodniczki olbrzyma i domyślił się, że to może być woźny. Podszedł do niego i zadarł wysoko głowę.
- Czy widział pan, jak ktoś spadał z ostatniego piętra?
- Gdzie? – zaskoczony wielkolud pochylił się nad chłopcem.
- No tam... – Bartosz pokazał na zewnątrz – tam widziałem, jak ktoś spadał...
- Niemożliwe...
Olbrzym spojrzał pytająco na rodziców chłopaka. W odpowiedzi dostał tylko ruch ramion niezdecydowanego ojca, więc ruszył niespokojnie w stronę drzwi. Wyczuwał podstęp, ale był przecież woźnym i takie przypadki sprawdzał zawsze dokładnie. Wyszedł przed szkołę i rozejrzał się wokół bacznym okiem.
Nie dostrzegł żadnego zbiegowiska, ani ofiary. Zrozumiał, że dał się nabić w butelkę i szukał wzrokiem żartownisia za drzwiami. Ale gdy się odwrócił, dziwna familia znikła, nie pozostawiając śladu po sobie.

Zofia Zięba, Koniówka 30.01.2008

PS.
"Od Be Do Zet" można było znowu czytać w latach 2015-2020 na łamach tygodnika Góral Info. Tym razem ilustracje do tekstu wykonała Aleksandra Czapla. Ilustracje te wykorzystane zostały także do videobooka, który ukazał się w 2021 roku pod tym samym tytułem na platformie Youtube na moim profilu.

Bogusław Zięba, Koniówka 20.08.2023
Geografia
Budowa geologiczna okolic Koniówki. Tekst przekazała mi znająca się bardzo dobrze na geografii Monika Czapla. Proszę zwrócić uwagę na fachowe ujęcie tematu i... rzucone całkiem mimochodem stare przepisy babki Karoliny, np. jak przepędzić mole z mieszkania. Dziękuję Monika.

Miejsce
Z punktu widzenia geografa nasza Konikówka położona jest na granicy Pogórza Spisko- Gubałowskiego, a Kotliny Orawsko- Nowotarskiej, wzdłuż rzeki Czarny Dunajec, na południe (ok. 7km) od Czarnego Dunajca.
Kotlina Orawsko- Nowotarska ma charakter zapadliska tektonicznego. Wypełniona jest potężnymi stożkami napływowymi zbudowanymi głównie zeżwirów. Skały te były wynoszone przez wody topniejących lodowców tatrzańskich i osadzane w dnie kotliny. Pod żwirami (granity- okrąglice, piaskowce) zalegają iły, gliny (są skałami nieprzepuszczalnymi) i piaski. Odkrywki tych skał znajdziemy wzdłuż rzeki Czarny Dunajec. Wroku powstało dość duże osuwisko na Czarnym Brzegu- dostaniemy się tam idąc drogą nad rzeką na prawo od mostu, od Cz. Dunajca (koło Baranków) na brzeg, na granicy z Chochołowem. Po osunięciu brzegu do rzeki, odsłoniły się „siwe gliny”- ił i glina oraz piski i żwiry. Dla geomorfologa przepiękna forma. Pogórze Spisko- Gubałowskie to ciąg wzniesień (nasz Brzeg), opadających stromo ku południowi i zachodowi, a łagodnie ku północy. Pogórze zbudowane jest z fliszu. W odkrywkach odsłaniają się bloki piaskowców, które zalegają na łupkach. Na wierzchowinach występują żwiry (w czasie wiosennej orki „wychodzą na wierzch”). Także na zboczach pogórza spotykamy osuwiska, szczególnie tam gdzie nie ma lasów.

Torfowiska
Koniowiańskie torfowiska wysokie. Torfowiska nasze wykształciły się na skałach nieprzepuszczalnych (iłach, glinach) i należą typu bałtyckiego. Naukowcy oceniają ich wiek na ok. 9 tys lat. Wędrujących po tym podmokłym terenie urzekają rośliny, zwierzęta, widoki na otaczające pasma górskie. Swoim kształtem przypominają bochenek chleba naszej babci Karoliny. Tak też się rozwijają. Poprzez roślinność, głównie torfowce, „pęcznieją” jak ciasto drożdżowe. Wierzchowina zbudowana jest z dolinek (te ciągle zalane wodą) i kępek. Co jakiś czas te formy przekształcają się jedna w drugą i tak rośnie torfowisko. Rośliny torfowisk to wspomniane torfowce, różne gatunki, mnie osobiście zachwyca torfowiec czerwonawy, mchy płonniki, krzewinki tojadalne: borówki bagienne (solanki), borówki brusznice, żurawiny, inne, nie jadalne: to intensywnie pachnące bagno zwyczajne (dawniej nasza babcia używała tego jako środka przeciw molom), modrzewnica, bażyna czarna (ma czarne owocki a listki przypominają widłaka, to jest ciekawe, bo np. nie spotkałam tej roślinki w Baligówce, dawniej wykorzystywano ją do farbowania wełny i płótna), wrzos zwyczajny. Ciekawą roślinką jest rosiczka- żeby dostarczyć sobie azotu łapie owady. Schodząc z torfowiska na okrajek spotykamy wełniankę, sity, turzyce tworzące kępki, siedmiopalecznika błotnego, jaskry, nad bajorkami, wzdłuż młak niezapominajki. Na łąkach w pobliżu torfowisk nierzadkim gościem są storczyki- kukułka plamista, kruszczyk błotny, inne to: ostrożeń (nazywamy je błędnie ostami), mieczyk dachówkowaty, firletka poszarpana.

Monika Czapla, Koniówka 09.11.2007
Moje Kwiatuszki
Pamiętacie Jóźkę Ciakoniową? Wyjechała kiedyś do Chicago i bardzo tęskniła do gór, Podhala, miejsc z dzieciństwa, a przede wszystkim do Koniówki. Swoją tęsknotę przez długi czas ukazywała na stronach internetowych prezentując swoje wiersze. Po jakimś czasie zebrało się tego na tyle dużo, że powstał mały album, który zatytułowała „Moje Kwiatuszki”, ISBN: 9760979707106. Książkę Marii Gromskiej można nabyć przez internet na stronach amazon.com i DSP Book Publishing, a także w obu sklepach w Koniówce i w jej rodzinnym domu. Kogo nie stać lub nie chce wydawać pieniędzy może książkę wypożyczyć w bibliotece szkolnej w Podczerwonem. Gratuluję Marysiu!

Majówki w dzwonnicy
Majówki w dzwonnicy
Była sobie i jest wieś Koniówka
była dzwonnica i była majówka, ·kiedy zbliżał się maj
dziewczynki wchodziły w gaj
oj tam było dużo rożnych
kwiatków
kaczeńce żabie oczka(niezapominajka)
malutkie bratki i mlecze żółte
nawet narcyzy i tulipany z ogródka
czy piwonie
bibułka była w ruchu, bo my robiły pająki
z bibułki piękne kolorowe
i w dzwonnicy wysprzątane
stały w dzwonnicy drewniane kuliki
i drabina stojąca do Dzwona
każdy kto był ciekawy drabiny i Dzwona
mógł tam wyjść wysoko
z jednej strony okienko
wychodziło na Podczerwone
Z DRUGIEJ Chochołów
z trzeciej pola woda lasy
a z czwartej znów pola
brzegi i te Góry
co się ich tak strasnie bojym
na górze przy Dzwonie
były nieraz wrony
w drabinie były szczeble
co drugi szczebel
był dobry
trzabylo dobrze się styrmac
i kroki robić
Kiedy wybił 1-szyMaj
i DZWON
O SIÓDMEJ GODZINIE
to był glos Dzwona Kowalika
naszej Koniówki
wszystkie dzieci małe i duże
zlatywały się
nawet chłopcy przestali grac w piłkę
na boisku naszej malej Koniówki
Moja babcia brała sznur
ciągnęła
w dol. i w gore
podskakiwała
O Maryjo Witam Cię.....
to były pierwsze słowa
tej piosenki które się rozlegały
piękna była Gwiazdo śliczna wspaniała....
nie wolno było się ruszać
bo babka miała kulkę
i kto był nieposłuszny
za szyje ciągnęła
kulka z tylu do przodu ku figurce
kiedy była burza zaraz trzabylo ja odstraszać
tym właśnie koniowianskim dzwonem
tak się dzwoniło ze aż Dzwonnica się ruszała
ale boć się nie wolno było
w każdy dzień. o 12:00-tej godzinie
DZWON NA ANIOŁ PAŃSKI BIJE
kto co robił wszyscy się odrywali od roboty
i sami się bili w piersi
Koło Dzwonnicy zawsze najwięcej było fiołków
jak aniołków
Piękna Ta Nasza Dzwonnica
i Wieś Koniówka
choć se była mała, ale zawsze wesoła
Dzwon bije o każdej burzowej godzinie
jak pioruny bija tez
i dlatego
odstrasza burze i pioruny
dalej będzie Dzwon bil choć mnie tam nie ma
tylko ktoś inny sznur ciągnie
podskakuje
dzieci są młodsze
a my jesteśmy starsi
tylko pamięć i wspomnienia
nam po niej została
gdzieś w sercu głęboko
w uszach mi Dzwon bije
dalej
i śpiew
Naszej Maryi Błogosławionej........


Maria Gromska

Zofia Zięba, Koniówka 09.11.2007
Pierwsze wzmianki o Koniówce
Według tekstu zamieszczonego w "Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego i Innych Narodów Słowiańskich" z roku 1887 można odtworzyć najstarszą historię Koniówki, która od 1604 była częścią Podczerwonego. Kopię strony dotyczącej naszych początków przekazał mieszkający w Kanadzie Stanisław Szaflarski Dziana. Dziękuję bardzo.

Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i Innych Narodów Słowiańskich

Akapit dotyczący najstarszej historii Koniówki:
Podczerwone z przys. Koniówką, wś, pow. Nowotarski, nad Czarnym Dunajcem, przy gościńcu z Nowegotargu do Witowa, odl. 4 1/2 klm. od Czarnego Dunajca a 20 od Nowegotargu, graniczy od płn. z Czarnym Dunajcem, od wsch. z Cichem, od płd. z Chochołowem a od zach. z Piekielnikiem i Hladówką, wsiami orawskiemi.
Zabudowania wsi legły na brzegu Czarnego Dunajca, Koniówka zaś leży na wsch. brzegu Dunajca, w płd. części obszaru. Most na Czarnym Dunajcu między Podczerwonem a Koniówką, 729 mt. npm.; wschodnie brzegowisko Dunajca 750 mt.; granica nowotarsko-orawska 704 i 751 mt. npm. W płn. Stronie rozpościera się obszerny bór, ciągnący się na obszarze wsi Czarnego Dunajca; dwa mniejsze torfowiska rozłożyły się w płd. stronie obszaru. Posiadłości dworskiej niema, włościańska zaś obejmuje roli or. 1477 mr., łąk i ogr. 97, past. 223 mr. W 1777 r. Było 77 dm., 366 mk..; w 1779 r. 100 dm., 555 mk.; w 1824 r. 113 dm., 624 mk.; w 1869 r. 157 dm., z czego na P. przypada 122 a 35 na Kaniówkę, 868 mk., z czego na P. wypada 657, a na K. 211 (m. 105, kob. 105). W 1880 r. Było 942 mk. W 1777 r. Posiadali włościanie wołów 82, koni 53, źrebiąt 22; w 1799 r. Wołów 167, krów 338, koni 169, owiec 224. Należała do sstwa nowotarskiego. Według lustracyi tego starostwa z r. 1636 wś.ta zwie się Podczerwone al. Kaniówka; liczyła zarębników 11, którzy opłacali czynszu złp. 82; zagraodnicy złp 1 gr. 2S; od polany złp. 2; sołtys, który ma młyn, złp. 11. Cały dochód czynił złp. 96 gr. 28. w lustracyi z 1660 r. Czytamy:
„Ta wieś chałupami zasiadła, których jest numerów 6, chałupnicy tameczni płacą czynszu dorocznego z chałup swoich złp. 53 gr. 17; czynszu kwartalnego dają wszyscy na kwartał per florenos quattuor, co facit annuatim florenos 16; spy dorocznej dają wszyscy owsa korcy 2, co czyni groszy 24; oprawy łokci 6, łokieć po 2 ½ groszy, co czyni gr. 15; gontów ani tramów nie dają; robią pieszo dni 12 do roku. Sołtys tej wsi arenduje młyn nad Dunajcem, który z niego daje złp. 12”. Posesorem sołtystwa tutejszego był wówczas Wawrzyniec Podczerwieński, syn Władysława Podczerwieńskiego, sołtysa. Pierwszymi posiadaczami tutejszego sołtystwa byli: Szymon i Barbara Podczerwieńscy na mocy przywileju Zygmunta III, datowanego w Krakowie 4 lipca 1604 r. Przywilej ten dawał prawo używania i posiadania ról, łąk, pastwisk „in montibus Jaworzyna, Kryga, Palenica, Biały Potok”, nadawał młyn, karczmę i wolną propinacyę, używalność lasu na stawianie budynków. Jan Kazimierz przywilejem z dnia 20 grudnia 1660 r. Zatwierdził Wawrzyńca Podczerwieńskiego w posiadaniu tego sołtystwa. „Sołtys ten przy rozkazywaniu robót i rządu należytaego, więc i przy zwykłych podróżach powinien dawać czynszu dorocznego do dworu florenos 12”. Całkowity dochód czynił więc złp. 94 gr. 26. Według lustracyi z 1765 r. Było zagród 11, młyn 1. Płacono rozmaitego podatku złp. 614 gr. 27 den. 9. Sołtystwo było w posiadaniu Jana Podczerwieńskiego i Jakuba Szlachciaka. Za przywilejem Augusta III z d. 3 lutego 1749 r. Płacili do dworu złp. 62 gr. 24, wliczonych w ogólny powyżej podany dochód z tej wsi. Wś należy do par. łacińskiej w Czarnym Dunajcu, sądu pow. i urzędu podat. W Nowymtargu. St. poczt. Czarny Dunajec. Br.G.

Zofia Zięba, Koniówka 28.10.2007

Pisz do nas i z nami


Koniowka.info ©
Wróć do spisu treści