Przekazy ustne
Historia - rozdziały
Przekazy ustne
Dom, zagroda, gromada
Najstarsze domy budowane były naturalnie z drewna. Wpierw najprostsze wiaty, potem mocniejsze szałasy i chaty, aż wreszcie domy z „płazów”. Materiałem na typowy góralski dom z „płazów” są pnie drzewa, które wcześniej obrabia się i przygotowuje do osadzenia poziomo jeden na drugim. W narożnikach „płazy” łączone są pod kątem prostym w tzw. „węgły”, a mozolnie powstająca układanka tworzy zarys budynku i ściany, na których opiera się zadaszenie gontowe.
Typowy dom góralski składa się z trzech części: Bioło izba – reprezentacyjna część domu, gdzie chowano największe skarby, corno izba – użytkowana najczęściej jako kuchnia, miejsce do jedzenia, noclegu, itd., sień – część oddzielająca obie izby od siebie. Dodatkowym pomieszczeniem była „kumora”, gdzie przechowywano pożywienie i karmę dla zwierząt. Bardzo często domy stawiano wejściem do słońca. Tak więc większość z nich skierowanych jest frontem ku południowi. Oczywiście nie zawsze to było regułą.
Przodkowie rodów koniowiańskich zajmowali się głównie pasterstwem i hodowlą koni, wołów, owiec oraz uprawą roli. Na polach sadzono „rzepę” (ziemniaki), korpiele (buraki pastewne), a ze zbóż siano owies i żyto. Prace w polu odbywały się na zasadzie wzajemnej pomocy.
W polu posługiwano się najpierw wołami i końmi. Wiele czynności wykonywano ręcznie za pomocą sierpów, kos, motyk, grabi i wideł, a do omłotów używano cepów. Z czasem zaczęto wykorzystywać maszyny i wynalazki ułatwiające pracę, jednak pierwsze stulecia naszej wioski były monotonną i ciężką walką o przeżycie. Bardzo osobliwym widokiem, jeszcze pod koniec lat sześćdziesiątych były długie, jasne pasy rozciągające się wzdłuż kamieńcy. Były to płótna lniane, które suszono na wolnym powietrzu. Przygotowywano w ten sposób materiał do przeróbki na martwy okres zimowy. Z lnu powstawały koszule, chusty (prześcieradła) i worki.
Codzienne życie
W obejściu hodowano kury i gęsi. Z ich piór i puchu powstawały poduszki i pierzyny, natomiast mięso gęsi jest jeszcze do dzisiaj szczególnym rarytasem i spożywane jest z wielkim smakiem. Kwaśnica przyrządzana na gęsinie znana jest na całym Podhalu. Nie każdy jednak mógł sobie pozwolić na takie jadło. Większość spożywała proste dania jak polewka (rosół), bryja (kluska), rzepa z mlekiem, czy barszcz na serwatce. Do bardziej znanych kulinarnych wyrobów Podhalańskich jest „moskol”. Jest to placek ziemniaczany przygotowywany bezpośrednio na „blachach”, czyli na piecu. Przypominam sobie z zadowoleniem, jak niektórzy uczniowie przynosili do szkoły taki posiłek. Jak się zorientowałam, „moskol” pełnił, szczególnie w okresie zimowym, dodatkową funkcję: włożony pod wierzchnie okrycie, ogrzewał ciało dziecka.
Z dawien dawna, w Koniówce, bogatsi gazdowie przyjmowali do pracy młodzież z rodzin wielodzietnych i pomoc z dalszych okolic. Obowiązywała niepisana roczna umowa, która obejmowała okres pomiędzy następującymi po sobie świętami Trzech Króli. Gazda oferował wyżywienie, przyodziewek i wyprawkę. W zamian za to najemnicy pracowali w polu i na gospodarstwie. Część z nich opuszczała potem Koniówkę, ale niektórzy osiedlali się na stałe i zakładali rodziny. Ignacy Ziemianin przybył ze Skrzydlnej, Agnieszka Giewont z Dzianisza, Wiktoria Czyszczoń z Rdzawki, Anna Skupień z Odrowąża, Maria Bustrycka z Cichego, podobnie jak Franciszek Bustrycki i Katarzyna Długopolska. Adopcja nie była też obcym słowem. U Wojciecha Kowalaka zamieszkał przybyły z Węgier Franciszek Fiedor, u Katarzyny Blaszyńskiej Aleksandra Siuta z Witowa, u Franciszka Zięby Rozalia Tylka z Odrowąża, u Józefa Lei Czesława Graca z Czerwiennego, u Agnieszki Ziemianin Franciszka Bzdyk z Witowa.
W tym samym czasie powstała Wspólnota Leśna Siedmiu Gromad z siedzibą w Witowie, do której włączono Chochołów, Ciche, Czarny Dunajec, Koniówkę, Podczerwone, Witów i Wróblówkę. Podczerwone i Koniówka otrzymały 265,73 ha powierzchni, co stanowiło 8,6% gruntów leśnych.
Do Wspólnoty należały nieruchomości w postaci zabudowań mieszkalnych i gospodarczych, tj. Leśnictwo w Witowie, Leśniczówki „Roztoki” i „Siwa” w Dolinie Chochołowskiej oraz suszarnia nasion leśnych. Głównym źródłem dochodów Wspólnoty była sprzedaż drewna, mchu, kamienia, torfu i opłaty od wypasu owiec, zbierania jagód i nasion świerkowych oraz opłaty za szkody. Każdego roku w tzw. Dni Lasowe mieszkańcy Wspólnoty sadzą młody las.
W roku 1980 prawie wszyscy mieszkańcy zaproszeni byli na uroczystości prymicyjne ks. Jacka Moli. Dziewczęta w strojach góralskich prowadziły Prymicjanta do kościoła otaczając go wieńcem. Następnie po uroczystej mszy w kościele parafialnym w Chochołowie, goście udali się do domu weselnego.
Codzienne zajęcia
W dawnych latach, w Koniówce stały trzy młyny: młyn Krupów, młyn Andrzeja Matei (prowadzony później przez jego zięcia Tomasza Kwaka), młyn Józefa Matei (syna Andrzeja). Obok ostatnio wspomnianego młyna stał tartak Jędrzeja Sęka (później prowadzony przez jego synów – Jana i Karola). W roku 1934 młyny zostały zajęte przez powódź, która jednocześnie powaliła mocny, jak się na owe czasy wydawało, drewniany most. Na jego miejsce powstał w dość szybkim tempie nowy.
Jednak obawy mieszkańców i ludzi przemierzających szlak między Chochołowem i Czarnym Dunajcem przed podobnymi klęskami, doprowadziły w roku 1956 do powstania następnego, tym razem żelbetonowego mostu. Równocześnie z młynami zaczęły powstawać i rozwijać się inne miejscowe usługi. Były to zlewnie mleka, kuźnie, zakłady dekarskie i tartaki. Pierwsza zlewnia mleka należała do Jakuba Koisa w Chochołowie. Następne powstawały już w Koniówce i należały do: Władysława Sroki, Józefa Zięby (Zegleniowego), Agnieszki Sęk (Zubkuli), Jana Kantego Łyszczarczyka (prowadził zięć Józef Tylka), Stanisława Łuszczka.
Obecnie tradycję mleczarską przejęły cztery prywatne gospodarstwa: Waldemara Rafacza, Władysława Knapczyka (Liski), Władysława Fudali (Blaszyńskiego), Stanisława Kocańdy (Bartosa). Zlewnie te, oprócz przetworu mleka wyrabiają słynny na całą Polskę oscypek podhalański.
Roboty kowalskie, jak kucie wozów, lemieszy, pługów, podków itp. przeprowadzano w kuźniach. Oto kilka z tych, które wryły się w pamięć mieszkańców Koniówki: Jana Lei (Zosiokowego), Józefa Lei (Pasternokowego), Szczepana Moli, Michała Habernego (Bartosowego), Jana Planiczki (Molcorzowego), Franciszka Fudali. Były tu również dwie gonciarnie: Wojciecha Fiedora (Kowolokowego) i Jędrzeja Sęka (na tartoku). W Chochołowie odbywał się skup bydła i owiec oraz wełny, gdzie pracował przez długie lata Józef Zięba (Zegleniów).
Wieś w dawnych czasach pogrążona była w ciemnościach. Jedynym oświetleniem w domach były kaganki, świece, latarnie i lampy naftowe. Trwało bardzo długo, zanim Karol Sęk postawił pierwszą we wsi elektrownię wodną. Początkowo służyła ona tylko przyległemu tartakowi i młynowi. Z biegiem czasu zaopatrywała w prąd mieszkańców. Była jednak za słaba, żeby zaopatrzyć rozrastającą się wioskę, a poza tym koszty utrzymania zwiększały się coraz bardziej, co odczuli również mieszkańcy Koniówki. W tej sytuacji Wojciech Fiedor podjął się budowy drugiej elektrowni na „Przykopie”. W latach 60 – tych przeprowadzono ogólną elektryfikację wsi i obie elektrownie straciły na znaczeniu.
Z rozwojem myśli i zapotrzebowań odkryto na terenach dar natury, który można było wykorzystać przy budowie innych domów. „Siwo glina” doskonale nadawała się do produkcji cegły. Wytwarzano ją pod „Cornym Brzegiem”, na „Przybojcu”, w „Limierzyskach” i na „Bacuchu”. Budowano tam specjalne zadaszenia do suszenia i piece do wypalania cegły. Pionierami w tej dziedzinie byli: Wojciech Kowalik, Jan Witek, Andrzej Zięba (Jantków), Andrzej i Michał Obyrtacz (Ślachtowi), Józef Obyrtacz (Brahów), Agnieszka Kruczak, Jakub i Jędrzej Sęk, Józef Obyrtacz (Maciejów), Jan i Karol Sęk (Hojcanowi), Józef i Franciszek Sroka, Jan Obyrtacz (Maciejów). Jan Sęk (Hojcanów) zajmował się również wyrabianiem dachówek, a brat Karol i Wojciech Fiedor robili gonty. W Podczerwonem powstała żwirownia, w której pracowali również mieszkańcy Koniówki: Józef Leja (Zosioków), Stanisław Leja (Zosioków), Stanisław Graca, Franciszek Kwak, Stanisław Knapczyk (Śliwa), Walenty Leja (Ciakoń), Wiktoria Zięba (Ciotka Wikta).
Ruch tranzytowy
Koniówka z racji swego położenia była zawsze miejscowością tranzytową. Położona na głównym szlaku łączącym najpierw Chochołów z Podczerwonem, a potem Zakopane z Czarnym Dunajcem, przyglądała się z zainteresowaniem wędrownikom. To dla nich między innymi zbudowany był most i kapliczka – znak drogowy na "Cysorce". Niektórzy podróżni zatrzymywali się na dłużej, inni osiedlali się na zawsze, jednak większość z nich pędziła z miejsca na miejsce. Ciekawi nowych przygód śmiałkowie z Koniówki dołączali czasem do nich i pieszo z „brzemiąckiem”, czyli wyprawką zawiniętą w chustę, ruszali w nieznane.
Po powrocie snuli ciekawe opowieści o nieznanym świecie i zachęcali innych do drogi. Z czasem przekonano się, że podróże, mimo iż wyczerpujące, przynoszą korzyści materialne. Decydowano się na częściej i więcej. Wykorzystywano konie i wozy, które były przecież pod ręką. Mijano już przyległe wioski i pędzono do Zakopanego, Nowego Targu.
Władze cesarskie zauważyły, że ludność na Podhalu przemieszcza się coraz częściej i chętniej. Zdecydowano więc wybudować kolej, która ze stacją w Podczerwonem stała się dla Koniowian dogodnym środkiem komunikacji. Zapuszczano się teraz jeszcze dalej, nawet do Krakowa i Wiednia. Niestety popularna niegdyś kolej, na skutek zamknięcia granic po wojnie i wykorzystywania szybszych środków transportu, straciła swoją popularność i w latach siedemdziesiątych zadecydowano o jej likwidacji. Dzisiaj z Koniówki można dostać się wszędzie. Droga jest dobrze rozbudowana i komunikacja autobusowa odbywa się regularnie. Kto jeszcze nie posiada własnego pojazdu może skorzystać z regularnych linii autobusowych.
Handel
Przez długi czas zaspakajano swoje potrzeby indywidualnie. Każdy pracował przez okrągły rok, żeby móc egzystować. Z rozwojem szlaku komunikacyjnego przez Koniówkę zaczął rozwijać się handel. Najpierw inne specjały kulinarne i słodycze, potem ozdoby do ubrań, sprzedawane lub wymieniane przez wędrowców, podsunęły nowy pomysł niektórym mieszkańcom, którzy zaryzykowali i organizowali sprzedaż swoich, a potem zakupionych w innych miejscowościach towarów. Zakładano sklepy. Początkowo były to, na wzór austriacki, trafiki, kantyny, czy kioski z tytoniem i słodyczami, potem sklepy spożywcze.
Nie można z całkowitą pewnością stwierdzić, gdzie były pierwsze punkty handlowe w Koniówce, ale następne były już dobrze znane i rozwinięte. I tak sklepiki Wojciecha Kowalika, Michała Zięby (Scepanowego), Stanisława Łyszczarczyka (Rejencorza) z powodzeniem zaopatrywały mieszkańców i wędrowców. Szczególnego rozpędu handel nabrał w momencie pojawienia się we wsi niejakiego Jakuba Drelicha, żyda, który trudnił się drobnym rzemiosłem i kupiectwem. Przybył do Koniówki przed wybuchem II wojny światowej, sprowadzając się z całym swoim dobytkiem z Nowego Targu.
Początkowo zamieszkał z żoną Niną i córką Iloną u Łyszczarczyka, gdzie prowadził sklep wraz żoną, a potem przeniósł się do domu Jana i Agnieszki Sęk (Zubków). Wspólnie z Karolem Sękiem prowadził tartak aż do wybuchu wojny. Oprócz swojej żony, zatrudniał u Rejencorza Wiktorię Ziębę, znaną jako Ciotka Wikta. W sklepie u Zubków pracowali Łucja Zięba (Wdowiokowa) i Kazimierz Blaszyński (Jędrecków). Następnie w Koniówce powstał sklep GS, gdzie najpierw sprzedawał Blaszyński, potem Bronisława Molek i Zofia Leja z Czarnego Dunajca, a obecnym sprzedawcą jest Józef Strama. Drugi, prywatny sklep w remizie OSP prowadzony jest przez Norberta Ciszka.